Dzień dobry w ten piękny marcowy poranek! (Posta piszę kilka dni wcześniej, więc zależnie od panującej Wam miłościwie pogody możecie przymiotnik piękny zinterpretować ironicznie bądź dosłownie; nie czujcie się ograniczani.)
Rozplanowaniem kalendarza zajmował się jednak wyjątkowo mądry człowiek - dwudziestoośmiodniowy luty zleciał jak z bicza trzasnął; i dobrze, bo ja mam już deszczu, wiatru i sztormowej pogody po kokardy. Mam głęboką nadzieję, że marzec już w stronę wiosny będzie zmierzał; nawet nie musi być jakoś wyjątkowo ciepło, ale żeby słonko zza chmur wyglądało częściej... Witamina D w pastylkach to jednak nie to samo.
Dzisiaj zajmiemy się kosmetyczką marca; po doświadczeniach z poprzedniego miesiąca dochodzę do wniosku, że to naprawdę dobry pomysł. Takie wykopywanie kosmetyków z dna szuflady to nie tylko przejaw podejścia praktycznego, ale też świetna zabawa. Polecam Wam serdecznie spróbować.
Jako bazy będę używać The marshmellow primer od Nyxa; według producenta ma ona wygładzać, nawilżać i przedłużać trwałość makijażu. Szczerze mówiąc użyłam jej do tej pory tylko kilka razy, zauważyłam jednak nawilżenie i delikatne wygładzenie. Jest naprawdę przyjemna w aplikacji i chętnie będę po nią sięgać.
Podkłady mam dwa: Pretty natural od Essence w kolorze 030 Neutral ivory i Butter believe it od Physicans Formula w odcieniu Fair. O ile ten pierwszy znam już dość dobrze (lekkie krycie, naturalne wykończenie, idealny na codzień), to kosmetyk od PF jest nadal w fazie testów. Póki co mogę powiedzieć, że ma mocne krycie i matowe wykończenie - i nie jestem pewna, czy to coś dla mnie... Ale póki co nie wydaję ostatecznej opinii. Mam cały miesiąc na dokładne zapoznanie się z tym podkładem.
Korektory mam również dwa: The multi-tasker od Rimmela nie został wyeksploatowany w lutym ze względu na kolor, a że bardzo przypadł mi do gustu, chcę się nim jeszcze pobawić. Mam też Camouflage+ od Essence, ale... W wersji Healthy glow. Słyszeliście o jej istnieniu...? Jeśli nie, poczekajcie kilka dni: przygotowuję post porównawczy o nim i jego starszym bracie, który stał się ostatnio niezwykle popularny za sprawą Maxineczki.
Pudry na marzec to Maybelline Lasting fix - klasyczny puder matująco-wygładzający; świetnie fiksuje makijaż, nie wygląda ciężko i jest to już drugie opakowanie, którego zawartość sukcesywnie zużywam; oraz Nordic chic sheer finish loose powder od Lumene, który tak mi się spodobał w zeszłym miesiącu, że chcę go nadal używać. Wygląda cudnie na całej twarzy, jeśli lubicie efekt rozświetlonej skóry, ale pod oczami również sprawdza się znakomicie. Już teraz mogę powiedzieć, że stał się moim ulubieńcem.
Jeśli chodzi o konturowanie, mam najnowszy brązer z Paese: Selfglow w wersji Light. Unikatowy, intrygujący odcień dający spore możliwości. Rozświetlacze wyjęłam dwa: Eveline Feel the glow 01 Sparkle oraz Milk & cookies od Ofry we współpracy ze Steph Toms. Oba są cudne, ale Ofra... To jest tak piękny, elegancki blask, że ciężko mi się od niego oderwać. W dodatku można zbudować go do błysku oślepiającego, przy czym nie ma bazy kolorystycznej. Kosztuje sporo, ale zdecydowanie wart jest swojej ceny; to rozświetlacz, który mnie w sobie rozkochał i po prostu nie potrafię mu się oprzeć.
Świeże róże od Glam Shopu zachwyciły mnie, gdy tylko zobaczyłam pierwsze zdjęcia. Nieco bałam się odcienia Olśniony, ale po niego sięgam najczęściej i najchętniej. W marcu - mam nadzieję - uda mi się oswoić pozostałe róże z tej paletki.
Makijaż brwi będę wykonywała żelem od Maybelline Brow fast sculpt w kolorze 04 Medium brown i kredką Max Factor Brow shaper w kolorze 20 Brown. Jest to najlepsza kredka, jakiej do tej pory używałam - idealnie miękka, w idealnym dla mnie odcieniu... Mój ideał, po prostu.
Wszyscy wiemy, że w marcu jak w garncu; nikt nie wie, czego się w kwestii pogody spodziewać. A że makijaż oczu u mnie często warunkuje pogoda, wybrałam dwie nieco skrajne opcje. Kokosanka od Glam Shopu to paleta stonowana, elegancka, chłodno-neutralna, utrzymana w odcieniach brązu. Bardzo się z nią polubiłam, choć przy zakupie bałam się, że będzie zbyt chłodna. Nic z tych rzeczy! Świetnie podkreśla moją tęczówkę i da się nią wykonać całkiem spektakularne makijaże (cień Egzotyk to prawdziwy majstersztyk).
Dla zachowania równowagi w przyrodzie i makijażu, dołożyłam do kosmetyczki Secret palette od Nabli - tutaj, oprócz brązów w zdecydowanie cieplejszej tonacji, znajdziemy też róże, zielenie i złotka. Kolorowa, a jednocześnie użytkowa paleta z pewnością poprawi mi humor wponure dni. Tusz Sky high od Maybelline ma się dobrze, więc nadal go używam (i nadal jestem bardzo zadowolona z efektu, który daje na moich raczej biednych rzęsach).
Jeśli chodzi o pomadki, wybrałam Shanghai spice od Maca (idealny, kremowy nudziak z lekką nutą różu i brzoskwini), 987 Smoky rose od Maybelline (matowy, chłodny róż) oraz 04 Dance with the waves z serii My power is water od Essence (dzienna, stonowana, lekko koralowa czerwień). Szerokie spektrum kolorów, które będzie pasować do wszystkich makijaży, które będę w stanie stworzyć kosmetykami wybranymi na marzec.
Znacie te kosmetyki? A jeśli tak, to co o nich sądzicie? Bardzo jestem ciekawa.
Bardzo jestem ciekawa tej palety cieni od Nabli, bo kolorki są bardzo ciekawe i zróżnicowane. Wygląda super.
OdpowiedzUsuńPostaram się przygotować coś ciekawego 😉🥰
Usuń