Jako bloger średnio doświadczony stwierdziłam, że na dobry początek przyda mi się temat przyciągający uwagę i nowych czytelników. A czy istnieje coś rozkoszniejszego niż szczeniaczki i kot z psem przytulające się na kanapie? Odpowiedź jest prosta i oczywista: nie ma. W związku z tym postanowiłam przedstawić Wam dzisiaj moje stado; usiądźcie wygodnie i przygotujcie się na cuteness overload.
Zacznijmy od początku, czyli Miluni.
Historia, jakich wiele: znajoma znajomej wracała z pracy do domu, gdy nagle jej uwagę przykuł ruch na poboczu. Zatrzymała się i w trawie znalazła sunię w nieciekawym stanie: poturbowaną, krwawiącą, przerażoną. Czym prędzej zapakowała zwierzaka do auta, zabrała do domu, nakarmiła, opatrzyła, wykąpała... Po czym zabrała do weterynarza, żeby sprawdzić, czy aby na pewno rany są tylko powierzchowne.
Po gruntownym badaniu lekarz z szerokim uśmiechem radosnym tonem oświadczył: Gratuluję! Będzie pani miała szczeniaki! Monika zbladła, bo o ile już postanowiła, że sunia z nią zostanie, to szczeniaków w planach nie miała... Tutaj do akcji wkroczyła nasza wspólna znajoma, która wiedziała, że zastanawiam się nad dopsieniem.
Tym sposobem Milcia trafiła do nas. Bandyta był z niej okrutny! Podobno była najmniejsza i najspokojniejsza z rodzeństwa; aż boję się pomyśleć, co wyprawiali pozostali!
Dzisiaj to już dostojna pięciolatka, która kocha wszystkich, a najbardziej tych, którzy chcą jej rzucać piłeczkę.
Następnie w naszym życiu pojawiła się Alba aka Bubcia-Pupcia. Nie była w planach; po odejściu naszego pierwszego psa byłam tak przybita i nieszczęśliwa, że nie chciałam już więcej ryzykować złamanego serca... Wtedy KM znalazł ogłoszenie, a w nim zdjęcie szczeniaka, który tak bardzo przypominał Ptysię, że nie mogliśmy się oprzeć. KM zadzwonił; miła pani powiedziała, że w weekend przyjeżdża inna para ją obejrzeć, ale jeśli się nie zdecydują, zadzwoni do nas...
Przez resztę tygodnia siedziałam jak na szpilkach! Jak się możecie domyślać, miła pani zadzwoniła, i po miesiącu Bubcia trafiła do nas... Mila od razu uznała jej rządy, i tak już ponad dwa lata żyją w zgodzie i przyjaźni.
Jakby ktoś się nie zorientował, napiszę wprost: jestem typem psiary. Koty nigdy specjalnie mnie nie interesowały; nie w kwestii posiadania... Są zbyt niezależne, nie zawsze są gotowe na pieszczoty, i drapią. Poza tym, jeśli kot jest wychodzący istnieje szansa, że przytrafi mu się coś złego, a właściciel nigdy się o tym nie dowie. Oj, nie dla mnie to życie w niepewności...
Któregoś listopadowego wieczoru ad 2020 wróciliśmy do domu, gdy nagle podszedł do nas kociak: zabiedzony, wychudzony, oblepiony rzepami... Kropiło i było bardzo listopadowo, przygotowałam mu więc posłanie w szopce, dałam jeść i byłam pewna, że więcej już go nie zobaczę...
W skrócie: po dwóch dniach pozwoliłam mu zamieszkać w piwnicy, po tygodniu w kuchni, a po dwóch uznał moje kolana za swoją własność. Nie byliśmy pewni płci, kociak został więc Lolą (jeśli nie wiecie, o co chodzi, polecam posłuchać The Kinks), i jest nią do dzisiaj. Do spółki z Albą rządzą Milą, a ona, mimo że najstarsza i największa, pozwala im na wszystko.
Kiedy to piszę, wszystkie cztery siedzimy w kuchni; Lolka ugniata mi udo łapkami (love hurts), Milcia chrapie, a Bubcia, zwinięta w kłębuszek, przypomina puszystą chmurkę.
Cudnie nam się razem żyje, i choć taki zwierzyniec wymaga uwagi i pewnych poświęceń, nie zamieniłabym ich nawet na wakacje w Paryżu.
Nastepnym razem będzie już kosmetycznie: porozmawiamy o palecie, która na rynku nowością nie jest, ale do mnie zawitała niedawno. Uczucia wywołała silne, muszę przyznać. Jakie?
Opowiem Wam już we wtorek.
Jak ja to rozumiem, sama mam dwa adopciaki. Czekam na tę paletę, jestem ciekawa, która to?
OdpowiedzUsuńMy też preferujemy dawanie domów cudowniakom, których nikt nie chciał ❤
UsuńTak sobie myślę, że nie będę Ci psuła niespodzianki 😉
Jaki cudowny temat i bliski mojemu sercu 😊 Takie słodziaki z tych Twoich pupilków 😍 Cudowne zdjęcia i świetny tekst 😘
OdpowiedzUsuńJa mam dwa kochane psiaki, też jestem psiarą 😃 BeataS z Gangu (podpis na wszelki, gdybym nadal była anonimem 😊)
Nadal jesteś anonimem 😁🙈
UsuńJa już sobie życia bez tych moich potworzyc nie wyobrażam... Właśnie jedna na mnie chrumka, że to już czas na spacerek. Lecę! 😅
Świetne zwierzaki :) Fajnie że się dogadują - albo i nie tylko nie dają tego po sobie poznać...😁 (ango)
OdpowiedzUsuńMają lepsze i gorsze dni 😁🙈😅
Usuń