Dzisiaj chciałbym Wam opowiedzieć o moich ulubionych nudowych pomadkach, kredkach, błyszczykach... Ale zanim przejdziemy do konkretnych produktów, musimy sobie wyjaśnić, czym nude właściwie jest.
Nude, z angielskiego, oznacza nagi lub cielisty. Nude makeup, nude lipstick czy nude eyeshadows szybko stały się popularne; chodzi właśnie o odcienie cieliste, nagie, w naszym makijażu. Oryginalnie były to beże i brązy w różnych odcieniach i intensywności; ważne, aby imitowały odcienie naturalne, wtapiające się w cerę.
I wtedy pojawiła się Huda i jej paleta New nudes, która wywołała burzliwe dyskusje; słyszałam niejedną jutuberkę krytykującą używanie słowa nudes w nazwie palety, która jest, o zgrozo, różowa. Jednak w tym szaleństwie jest metoda, która szybko się przyjęła i rozpowszechniła w urodowym światku. Tak naprawdę bowiem na naszych twarzach występuje naturalnie mnóstwo różowości i czerwieni; są to kolory jak najbardziej naturalne i... Nude.
Choć kosmetyków od Hudy nigdy nie próbowałam, jej filozofia od razu mnie zainteresowała; beżowe i brązowe nudy na ustach nie potrafiły mnie do siebie przekonać, natomiast róże... To zupełnie inna bajka. W takich kolorach czuję się bezpiecznie, naturalnie, właśnie w duchu makijażu no-makeup.
I dlatego dzisiaj chcę Wam pokazać moje ulubione produkty do ust w klimacie new nude; z różem w tle lub na pierwszym planie; często w kolorze moich ust, ale odrobinę lepszym.
Jeśli więc do tej pory nie znaleźliście swojego odcienia nudowej szminki, zapraszam do czytania dalej; może po prostu nie szukaliście w odpowiedniej dla Was strefie nude.
Konturówki z Gosha to jedne z moich ulubionych; idealnie wyważone, jeśli chodzi o konsystencję, zastygające, długo się utrzymują... I mają niesamowicie twarzowe kolory. Moje ulubione to 001 Nougat crisp (lekko brązowy odcień z idealną domieszką różu), 002 Antique rose (stonowany, chłodny róż) oraz 010 Smoothie (żywszy, cieplejszy odcień różu). Podobnym odcieniem do Smoothie jest 506 Fruit tea z Hean - żywy, ciepły, ale nadal naturalnie wyglądający kolor (z pomadką Maca A little tamed z serii Powder kiss lipstick stanowią duet idealny, pasujący niemal do każdego makijażu i odpowiedni na każdą okazję). A jeśli chcecie kredek dobrych i tanich, serdecznie polecam Wam te od Essence. Kosztują kilka złotych, cechuje je całkiem przyzwoita trwałość i przyjemna konsystencja, a do tego macie ogromny wybór odcieni. U mnie ostatnio w ciągłym użyciu są 204 My way i 303 Delicate, razem z pasującymi do nich pomadkami. Pomadki w kredce od Gosha to też świetna opcja; odcień 004 Fluffy feeling pokochałam już z samą nazwę, ale kolor też ma fantastyczny: głęboki, a zarazem lekki różo-brąz; gdybym miała nosić tylko jeden nude, poważnie rozważyłabym jego kandydaturę. 005 Flirty dreams to brzoskwiniowy, odświeżający, idealnie wiosenny kolor.
Gosh 002 Antique rose
Gosh 010 Smoothie
Hean 506 Fruit tea
Nyx Peekaboo
Essence 08 Big proposal
Essence 103 Why not
Essence 204 My way
Essence 303 Delicate
Gosh Forever lip shine 005 Flirty dreams
Gosh Forever lip shine 004 Fluffy feeling
Kiko Milano Wonder Woman power shine explosion lip stylo 04
po prawej:
Essence Cool collagen 204 My way
Essence Hydrating nude 303 Delicate
Essence Mad abort matte 04 Mad matters
Maybelline 65 Spicy mauve
Maybelline 987 Smokey rose
Nyx Creamy lipstick Fig
Mac Cremesheen Shanghai spice
Mac Powder kiss lipstick A little tamed
błyszczyki:
Essence Shine shine shine 17 Let it go
Essence Shine shine shine 07 Happiness in a bottle
Rimmel Oh my gloss! 120 Non stop glamour
Maybelline Lifter gloss 005 Petal
Nie mogłabym też nie wspomnieć o mojej pierwszej pomadce z Maca Shanghai spice w wykończeniu cremesheen - beż z delikatną nutą różu, która sprawia, że nie czuję się w niej jak świeże zwłoki (co zdarza mi się często przy typowych nudach).
Jeśli chodzi o błyszczyki, polecę Wam cztery: znów Essence (bo jest dobre i tanie, a moim zdaniem na błyszczyki nie warto wydawać fortuny) Shine shine shine 17 Let it go (beżowy i mocno drobinowy) oraz 07 Happiness in a bottle (chłodny róż z całkiem niezłym kryciem, bez drobin), a także Rimmel Oh my gloss! 120 Non stop glamour (bardzo podobny do Let it go) i Maybelline Lifter gloss 005 Petal - ciepły, naturalny, odświeżający róż (kocham takie odcienie!).
Tak wygląda moja definicja szminek nude - zgadzacie się, czy jednak pozostajecie wierni beżowej klasyce...?
Ja się zgadzam - różowa lub różowo-beżowa zbliżona do koloru ust albo dająca efekt "naturalnego" koloru, jak najbardziej mieści się w definicji nude.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że jest nas więcej 😉🥰
Usuń